Dziś w imieniu kanału E! Entertainment oraz Wydawnictwa Literackiego zapraszam na konkurs, w którym nagrodami są książki Jenny Colgan „Spotkajmy się w kawiarni.
Oto przepis na babeczki pomarańczowe z książki Jenny Colgan „Spotkajmy się w kawiarni”
Pomarańczowe babeczki z marmoladą na poprawę humoru
Wszystkie składniki pomnóż przez cztery, żeby otrzymać dużo ciasta:
- 1 cała pomarańcza, postaraj się, żeby nie była gorzka; jeśli chcesz dać upust swojej frustracji, kup krwiście czerwoną
- 225 g roztopionego masła, jeśli nie masz pod ręką patelni, roztop je na ogniu świętego oburzenia.
- 3 całe jajka, plus trzy dodatkowe, którymi można dla ulżenia sobie rzucić o ścianę
- 225 g cukru, możesz dodać więcej, żeby osłodzić sobie życie
- 225 g mąki „samorosnącej” (może przy okazji urośnie nam samoocena)
- 3 łyżki marmolady
- 3 łyżki skórki pomarańczowej
Sposób przygotowania:
Rozgrzej piekarnik do 180 stopni Celsjusza. Nasmaruj foremki. Całą pomarańczę — ze skórką! — pokrój na kawałki i wymieszaj z roztopionym masłem, jajkami i cukrem. Mieszaj mikserem na wysokich obrotach, aż uzyskasz jednolitą masę. Przelej ją do miski z mąką i daj ciastu porządny wycisk, mieszając drewnianą łyżką. Piecz w piekarniku przez 50 minut. Wyjmij je z pieca i odczekaj jeszcze pięć minut. Po tym czasie wyłóż je z foremek i zostaw do zupełnego ostygnięcia. Posmaruj wierzch babeczek marmoladą. Posyp skórką pomarańczową i zjedz, odzyskując radość życia.
fot. Mariusz Robak
To tylko jeden z przepisów z książki Jenny Colgan „Spotkajmy się w kawiarni” wydanej przez Wydawnictwo Literackie.
Wszystkich poszukiwaczy przepisów kulinarnych zapraszamy do oglądania „Zabawy z ogniem” na kanale E! Entertainment. W każdą niedzielę o godzinie 21.30 kolejny odcinek reality show, które odsłania kulisy pracy w najsłynniejszych restauracjach w Nowym Jorku.
KONKURS
Aby wygrać jeden z 4 egzemplarzy książki „Spotkajmy się w kawiarni” odpowiedz na proste pytanie związane z gotowaniem:
Opisz swój ulubiony posiłek oraz gdzie i z kim chciałbyś go zjeść. Liczymy na Waszą kreatywność. Nie oszczędzajcie się podczas tworzenia opisu. Czytając chcemy „jeść” razem z Wami :)
Na Wasze pomysły czekamy przez tydzień, do 5/07/2013 do godziny 23:59.
7 komentarzy
Moim ulubionym posiłkiem jest śniadanie, szczególnie to nieśpieszenie celebrowane, z książką i w samotności, wtedy świeżo parzona kawa, pajda chleba z białym serem i nutellą albo domowa marmolada dopełniają całości. Ale jest jeden wyjątek od reguły, na razie trudny do zrealizowania ale kto wie, może kiedyś??? Marzy mi się przygotowanie wczesnym rankiem słodkich bułeczek, poskładanie pysznych kanapek wypełnionych serami, warzywami wszelkimi, zapakowanie ich razem z owocami, termosem z kakao czy herbatą do wielkiego kosza piknikowego. Razem z Małżonem szykujemy talerze i kubki na macie rozłożonej na jeszcze wilgotnej od rosy trawie gdzie pośród zieleni, może w ogrodzie, może na łące a może na molo skąpanym w słońcu. To tylko pierwsza część niespodzianki. Potem gnamy razem do domu po nasze śpiące pociechy. Razem z łóżkami wynosimy je gdzieś między kwiaty, krzaczki a śniadaniowy piknik, tam się budzą zaskoczone świergotem ptaków, promieniami słońca, zapachem kakao nalanego do kubka. Razem jemy delektując się byciem razem, o tym marzę :)
Pozdrawiam cieplutko i wakacyjnie :)
Uwielbiam serwować, a zarazem jeść kolacje. Dlatego też niejednokrotnie zamykam oczy i lecę do Paryża, gdzie na wieży Eiffela czeka na mnie elegancko nakryty stolik. Wokół błyskają piękne światła tętniącego życiem miasta, a zza moich pleców dobiega muzyka sprawnego skrzypka. Biały obrus przyprószony pachnącymi płatkami róż kontrastuje z ciemnością granatowego nieba. Wystarczy tylko zerknąć przed siebie, by przekonać się także o doborowym towarzystwie najukochańszego mężczyzny. Ciepłe spojrzenia, uśmiechy, lekki powiew francuskiego wiatru i nadchodzący kelner ze srebrną tacą. Dobiega do nas pieszczący zmysły zapach smacznej kolacji. Obok wykwintnej zastawy iskrzy swoją czerwonością winny trunek, a w talerzach czeka na nas gorąca soupe à l’oignon. Jako że francuska kolacja, to swoisty rytuał, to na zupie się oczywiście nie kończy. W mig na naszych talerzach pojawia się Quiche aux asperges rozpieszczając kubki smakowe. To nie koniec mojej mrzonki, ale szczególy i dalsze losy zakochanych smakoszy zostawiam w głębi swej nieograniczonej wyobraźni…
Rankiem do życia budzi się miasto a my (ja z ukochanym) siedzimy przy okrągłym, kawiarnianym stoliku w małej uliczce. Wschodzące słońce delikatnie promieniami dotyka twarzy i tańczy na rozstawionych wokół kolorowych płótnach – dziełach ulicznych artystów. W powietrzu miesza się zapach świeżych owoców i farb olejnych. Na porcelanowych filiżankach osiadły kawowe, mleczne obłoczki. Pachną bułeczki i rogaliki z pobliskiej piekarni oraz warzywa, które kelner podaje mam w sałatce. Figowy dżem idealnie komponuje się z twarożkiem i grzankami. Delektujemy się każdym kęsem wszak nie musimy się nigdzie śpieszyć i pędzić … przed nami kolejny cudowny wakacyjny dzień, niosący same przyjemności dla ciała i duszy …
Jest jedno takie moje miejsce na ziemi, gdzie nie liczą się kalorie, gdzie problemy i frustracje dnia codziennego są gdzieś tam… daleko… tam w dole… jakby były już poza zasięgiem i nie mogły mnie dostać tu w górze. Satysfakcja z dotarcia do mojej ukochanej ławki, mojej ławki! Z wydłubaną nożykiem datą pierwszej wizyty- koi wszelkie niedogodności. Ból, zmęczenie nie są już tak dotkliwe, bo zaciągam się tym zapachem…
Świeży powiew dotykający nawet najwyższych partii drzew niesie ze sobą woń kawy z termosu, takiej słodkiej, delikatnej…
Wdech i wydech, wdech, głęboki i ożywczy, a po nim łyk kawy…
I ten moment jakby świat się zatrzymał, stanął w miejscu, rozglądam się dookoła czy tak jest rzeczywiście. Wiecie co widzę?
Moje kochane góry.
Zielone łąki i lasy jeszcze lekko zamknięte pomiędzy niebem a ziemią. Całe we mgle. Schronisko tuż niedaleko na końcu wybrukowanej kamyczkami ścieżki już budzi się.. Czuć już pierwsze zapachy dochodzące od kuchni… I wiem co będzie na śniadanie.
Świeża pajda domowego chleba z kostką masła i jeszcze lekko wilgotna jajecznicą na cebulce, z boczkiem.. Już słyszę jak skwierczy i nie mogę się doczekać. Wiem ile serca gospodarze włożyli w przygotowanie tego posiłku, ile ciepła… Takiego domowego, bo tu każdy jest „swój”, każdy z uśmiechem powie „cześć” i „dzień dobry”.
Rozkoszuję się więc towarzystwem nowej rodziny, maczając piętkę od chleba w maśle i przegryzam zasmażonym boczkiem. To jest to, to tu chcę być!
A kątem oka rozglądam się dookoła, by dojrzeć, która z tych gór we mgle będzie dziś moja :)
Wraz z ukochanym jesteśmy smakoszami makaronów i pizzy.. Ilekroć się tylko da robimy sobie niebiańską ucztę pełną jedzenia, którym powoli się delektujemy opisując smaki. Rok temu wybraliśmy się na spacer i dotarliśmy na małą górkę pod którą był zasypany stary Kośćiółek.. leżąc na kocyku patrzyliśmy w niebo na spadające meteoryty popijając słodkie wino i zajadając się jagodowymi muffinkami… Ilekroć tylko to wspomniemy, uśmiechamy się od ucha do ucha obiecując sobie następny raz. I właśnie o to narodził się pomysł aby z moim ukochanym, któremu jedzenie wraz ze mną sprawia przyjemność wdrapać się pewnego gwieździstego wieczoru na dach domu i zjeść romantyczną kolację oraz deser. Już teraz wiemy, że będzie to przepyszna Lasagne i nasze ulubione tiramisu.. Czekając na gwieździste niebo, już szykuję aromatyczne świeczki a album ze zdjęciami aby ten wieczór na długo zapamiętać..
Może to bardzo przyziemne, ale marzy mi się nieśpieszne śniadanie, w sobotni poranek, z moim mężem. Kilka miesięcy temu urodziłam śliczną Córcię i od tamtej pory cały czas jest jej podporządkowany. Często w pośpiechu lub na raty jedzone posiłki :). Jest cudnie, ale chciałabym czasem usiąść, z moim mężem, przy stole ustawionym w ogrodzie. Latem, gdzie wszystko pięknie kwitnie i pachnie. Widzieć oczami, na stole ustawione świeżo upieczone bułeczki lub chlebek jeszcze co pachnący, ze śliwką i orzechami:), dżem domowej roboty – najlepiej truskawkowy, miodek – taki z lawendą, masło świeże, które posmarowane rozpływa się na pieczywie i twarożek oraz przyjemnie pachnącą herbatkę, w kolorowych kubkach :)
I byśmy tak sobie siedzieli, siedzieli, siedzieli i smakowali przyjemności – oczywiście jeszcze w piżamach ;)
A później kawunia o cudnym zapachu, ze spienionym mlekiem i gazetka lub co lepsze jakaś fajna książka :)
A później przytuptałaby do nas nasza Malusia Córcia i zapytałaby się gdzie jej ulubione śniadanko :)
Moim ulubionym posiłkiem każdego dnia jest śniadanie – zawsze staram się je celebrować tak, jak to tylko możliwe. Najpierw przyszedł mi do głowy idealny, niedzielny poranek z Ukochanym, ale przyszła mi do głowy inna myśl.
Moja wieloletnia, ukochana przyjaciółka mieszka obecnie za oceanem. Dlatego też wiele oddałabym za idealny posiłek właśnie z nią. Jesteśmy w Rzymie, siedzimy przy stoliku na zewnątrz, w małej knajpce, serwującej pyszne jedzenie. Jest wczesny zachód słońca, słońce pięknie oświetla nasze roześmiane twarze. Pijemy orzeźwiające prosseco w smukłych kieliszkach. Jak zwykle wszystkie dania zamawiamy „na pół”, żeby spróbować jak najwięcej pyszności.
Zaczynamy od tradycyjnych przystawek: szynka parmeńska z prawdziwą mozzarellą oraz duszone w maśle małże. Jemy powoli, bo jednocześnie próbujemy nadrobić zaległości i opowiedzieć sobie wszystkie, najważniejsze nowinki.
Potem przechodzimy do dania głównego. Jemy ravioli z kozim serem i ricottą, w sosie truflowym oraz makaron z owocami morza ze świeżymi ziołami. Wspominamy wszystkie wspólne chwile – wszystkie przygody, podróże, smutki i radości.
Na koniec zamawiamy pyszny deser – czekoladowy suflet i oczywiście tiramisu. Na osłodę tego, że musimy się znowu rozstać. Jednak takie spotkanie nie mogłoby być lepsze. Idealne pod względem miejsca, jedzenia i towarzystwa.
Szkoda, że to tylko marzenie :)